Fotodieta

Obrazy przemawiają do nas lepiej niż słowa - szczególnie do wzrokowców. Proponuję fotografować wszystko co jemy, nawet małą popołudniową przekąskę (wystarczy do tego wbudowany w większości telefonów aparat). Gdy widzimy na zdjęciach co zjedliśmy, łatwiej jest kontrolować dietę i wyśledzić błędy żywieniowe. Przeglądając co się pochłonęło, czasem wstyd przed samym sobą spowoduje, że zjesz mniej albo odmówisz sobie czekoladki (u mnie niestety to nie zadziałało, hehe)*. Myślę, że podobne działa zapisywanie i analizowanie swojego jadłospisu, ale przeglądanie zdjęć jest bardziej obiektywne (dokładnie widzisz wielkość porcji i skład posiłków) i trudno "ściemnić" albo sobie zapomnieć - wszystko jest udokumentowane. Potwierdzają to badania ekspertów z uniwersytetu w Birmingham, przeprowadzone na grupie studentów. Okazało się, że Ci których przed obiadem poproszono o przypomnienie sobie ostatniego posiłku (w naszym przypadku wystarczy spojrzeć na fotografię), zjedli potem mniej. Dzieje się tak, bo obraz tego co zjedliśmy, ma wpływ na część mózgu, która kontroluje apetyt. Do jego poskromienia przydaje się wizualizacja. Można zrobić zdjęcie, bądź też skrupulatnie zapisywać każdy zjedzony posiłek. Badania wykazują bowiem, że mamy tendencję do oszukiwania samych siebie. Uważamy, że z pozoru niewinne przekąski nie liczą się do bilansu kalorii. Tymczasem kilka paluszków, dodatkowa śmietanka do kawy i puszka coli to jakieś 250 dodatkowych kalorii (czyli mniej więcej tyle, ile powinna mieć kolacja).

Przetestuj jeśli masz ochotę i fotografuj!

Śniadanko:














Obiadek:













Kolacja:
 

Przekąski:



* Nie sfotografowałam 2 kostek czekolady, ale się przyznaję! Jestem żarłokiem!


Etykiety: