FOTODIETA - PODSUMOWANIE

Nadszedł czas na podsumowanie mojej fotodiety - i ona naprawdę działa.


Hipoteza była taka, że obraz tego co zjedliśmy, ma wpływ na część mózgu, która kontroluje apetyt. Do jego poskromienia przydaje się wizualizacja. Eksperyment polegał na tym, że robiłam zdjęcia tego co jadłam oraz skrupulatnie zapisywałam każdy zjedzony posiłek. Jako że badania wykazują, że mamy tendencję do oszukiwania samych siebie, postanowiłam nie oszukiwać ani siebie, ani czytelników mojego bloga. Jadłam dokładnie tyle ile przedstawiłam na blogu. Teoretycznie i z założenia jadłam dokładnie tyle samo, co normalnie, jednak jak się okazało po tygodniu fotografowania - schudłam 1,5 kilograma (a jedząc teoretycznie to samo bez fotografowania nie chudłam).

Dlaczego tak się stało? Myślę, że jest kilka tego powodów:

- Fotografię wykonuje się przed jedzeniem, zatem trzeba dokładnie zaplanować ile się zje. Nie ma dokładek. Znaczy jak ktoś się uprze, to może brać dokładkę, ale to się wiąże z dodatkowym robieniem zdjęć, pójściem po aparat itd.

- Uważamy, że z pozoru niewinne przekąski nie liczą się do bilansu kalorii. A jednak się liczą! Fotografowanie pozwala wyeliminować małe przekąski, które niekoniecznie muszą się znaleźć w jadłospisie. Czasem nie zdajemy sobie sprawy jak wiele kalorii dostarczają nam niewinnie wyglądające i malutkie (tyci tyci) przekąski.
 
- Publikując fotografie - wstyd jeść zbyt dużo i zbyt słodko (szczególnie będąc diabetykiem), dlatego uważniej komponujesz swój posiłek.

- Widząc co się już zjadło naprawdę szybciej można się nasycić.

- Żółty ser to kaloryczna przekąska. Zdarzało mi się czasem "skubnąć" żółtego serka, ale nie myślałam, że tyle go pochłaniam (w trakcie diety w lodówce zepsuł się ser, okazało się, że tylko ja go jadam)

- Łatwiej i szybciej "strzelić fotkę" talerzowi niż wszystko skrupulatnie zapisywać, bardzo to wygodne!

- Je się bardziej świadomie, łatwiej kontrolować kaloryczność.

- Można się zdyscyplinować.

To moje własne (subiektywne) odczucia, polecam przetestowanie na sobie, może u Was będzie inaczej. Można podobnie jak ja na blogu publikować gdzieś zdjęcia, albo podzielić się ze znajomymi - efekt publiczności również myślę, że ma nie lada znaczenie, nawet jeśli jest to jedna, dwie osoby (np. koleżanka z pracy albo sąsiadka). Poza tym jak się zobaczy co się je przez cały dzień, to można wyszukać czego się je za dużo, czy dieta jest odpowiednio zbilansowana. Jeśli nie umiecie ocenić samemu, warto zapytać kogoś doświadczonego - np. specjalisty żywieniowca. Jeśli zajdzie taka potrzeba, mogę pomóc.

Jeśli chcesz mieć kontrolę nad dietą - fotografuj! Zaoszczędzisz czas i mnóstwo przekąsek. Polecam =)


Zamierzam kontynuować fotografowanie posiłków - efekt przemawia za kontynuacją, jednak nie będę ich wszystkich publikować (no chyba że uda mi się ugotować/upiec/uparować coś smakowitego), naprawdę mi się spodobało, no i mam większą kontrolę nad tym co zjadam. Na moim blogu już wkrótce pojawią się nowe ciekawe tematy, nowinki, doniesienia i smakowite przepisy.


Etykiety: